Bałtyk to nie tylko morze i plaża. Na polskim wybrzeżu znajdziecie parki rozrywki z prawdziwego zdarzenia
Sea Park Sarbsk. Oko w oko z krakenem
Kto by pomyślał, że kraken istniał naprawdę? A to właśnie tego stwora przypomina model olbrzymiej kałamarnicy, która wita nas w Sarbsku. Z oczami wielkości talerza i 12-metrowymi mackami idealnie nadaje się na negatywnego bohatera z głębin mórz. A dalej jest jeszcze ciekawiej. Wędrując ścieżką między modelami morskich zwierząt, możemy przekonać się, że ryba piła w pełni zasługuje na swą nazwę, zaś 30-metrowy kaszalot jest istnym gigantem. Dzieciom trudno będzie oprzeć się też, by nie dotknąć zębów rekina lub przytulić się do milutkiego delfina.
W Sarbsku można również wyruszyć na spotkanie z przeszłością: w prehistorycznym oceanarium dzięki najnowszej technice możemy zobaczyć nieistniejące już gatunki morskich stworzeń, które z powodzeniem mogłyby statystować w horrorach.
Mroczne gadzie paszcze obserwują nas uważnie, a jako że patrzymy na nie przez trójwymiarowe okulary, łatwo zapomnieć, że to tylko wygenerowane obrazy. Jak najbardziej prawdziwe (i sympatyczne) są za to pływające w basenie obok kotiki południowoamerykańskie (krewni uchatek). Warto odwiedzić je w porze karmienia, połączonej z treningiem i sprawdzaniem stanu zdrowia zwierząt. Animatorzy opowiadają o zwyczajach kotików, jednocześnie wydając im kolejne komendy i... nagradzając za ich wykonanie.
Jeśli natomiast wasza pociecha ma ochotę na chwilę szaleństwa, w pobliżu czeka piracki plac zabaw. Gdy już straci nieco energii, z pewnością da się namówić na odwiedziny w muzeum rękodzieła marynistycznego. Pośród licznych eksponatów koniecznie zwróćcie uwagę na model statku wykonany w całości z rybich ości.
Wiosną 2014 r. pojawiły się w Sea Parku kolejne atrakcje, takie jak replika galeonu Wodnik, woliery z ptakami strefy przybrzeżnej czy Multimedialne Centrum Edukacji Morskiej, warto więc zaplanować tu wycieczkę na cały dzień.
Co? Sea Park Sarbsk
Gdzie? Sarbsk (10 km od Łeby)
Leonardia. Świat gier bez prądu
Pod Darłowem udała się rzecz niezwykła. Stworzono tu królestwo drewnianych gier. Takich, w jakie bawiła się nasza prababcia, gdy miała jeszcze warkoczyki, i takich, które wciągały bez reszty pradziadka. I nagle okazuje się, że dziecku do szczęścia wcale nie jest potrzebny komputer, bo równie wiele emocji dostarczają arkus, ledo, balanser czy rapido. Nie są to wcale zaklęcia z Harry'ego Pottera, lecz nazwy dawnych gier.
Na miejscu czeka ich blisko setka: dla indywidualistów i całej rodziny, dla młodszych i starszych, na cały dzień albo tylko na kilka minut.
Drewniany cymbergaj czy flipper są dla młodego pokolenia (przyzwyczajonego do smartfonów i tabletów) objawieniem. Zresztą cały plac usiany grami zręcznościowymi i logicznymi to niezwykła oaza doskonałej zabawy. Bo kto by przypuszczał, że malutkie labirynty potrafią wciągnąć człowieka bez reszty, a mecz rozegrany drewnianymi piłkarzykami dostarczy emocji porównywalnych z tym pierwszoligowym. Przechodzenie kolejnych trudności daje wiele satysfakcji i jest tym przyjemniejsze, że zawsze można zrobić sobie przerwę, by np. zjeść piknikowe wiktuały.
Leonardia powstała z pasji Mirosławy i Dariusza Sendalów, którzy chcieli podzielić się z innymi swoją fascynacją. Pomysły czerpią z dzieciństwa, książek o średniowieczu, a także czasówLeonarda da Vinci. Sami przygotowują drewniane stanowiska do gier i - rzecz jasna - sami je najpierw sprawdzają. Docelowo planują stworzyć aż 150 różnych atrakcji oraz specjalny Ogród Średniowieczny, w którym powstanie wystawa wynalazków i maszyn genialnego włoskiego odkrywcy. Jeśli zatem szukacie miejsca na wspólne popołudnie, z pewnością warto się tu wybrać i przenieść w świat beztroskiej zabawy.
Co? Leonardia
Gdzie? Krupy k. Darłowa (na trasie łączącej Sławno z Darłowem)
Swołowo. Kraina w Kratę i opowiadanie na sianie
Nie za górami i nie za lasami, lecz nad samym morzem czeka kraina jak z bajki. Domy w niej biało-czarne, niczym zebry kraciaste, przed oknami kołyszą się malwy, po kocim bruku skaczą żaby, a koty wylegują się na słońcu. Nie wierzycie? Naprawdę jest takie miejsce: nazywa się Swołowo, a znajdziecie je nieopodal Słupska. To stolica Krainy w Kratę, Swołowo cudem przetrwało wojnę i lata socjalizmu. Do naszych czasów dotrwało właściwie niezmienione: tradycyjne domki stoją wokół stawu, wokół którego wiedzie malownicza ścieżka, zaś trzy zagrody zmieniono w muzealne siedziby. I to takie, jakie dzieci lubią najbardziej: ze zwierzętami, atrakcjami oraz zabawą na świeżym powietrzu.
Komentarze (1):
Ja byłam akurat jedynie w Swołowie i zwiedzałam tamtejsze muzeum oraz kosztowałam przysmaków w tamtejszej gospodzie https://gospodaswolowo.pl/
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna