środa, 9 lipca 2014

Delta Dunaju. Zobacz jedno z najdzikszych miejsc w Europie

Delta Dunaju. Odludna kraina

Dunaj uchodzi do Morza Czarnego, a trzy główne ramiona jego delty - KiliaSulina i św. Jerzy - oddzielają Ukrainę od Rumunii. Bagniska, trzcinowiska i podmokłe lasy pomiędzy nimi przecina sieć węższych kanałów i kanalików tworząc zbiorowisko wysp. Niektóre z nich są wciąż zamieszkałe, na innych - zostali pojedynczy ludzie, na kolejnych wreszcie można się poczuć jak Robinson Crusoe.

Delta Dunaju to jedno z najrzadziej zamieszkałych terenów Europy. Na jej wielkim - i wciąż powiększającym się za sprawą nanoszonych co roku osadów - terenie żyje zaledwie kilkanaście tysięcy osób. Większość z nich, tak jak przed laty, zajmuje się przede wszystkim rybołówstwem, choć część przerzuca się na obsługę ruchu turystycznego.

Chętnych do zobaczenia delty jest coraz więcej, a najlepiej zrobić to wsiadając na promy pływające po kanałach między kolejnymi miejscowościami (w Rumunii) albo łódź któregoś z miejscowych (na Ukrainie). Można nimi dopłynąć aż do morza, a na brak atrakcji w tym czasie nie sposób narzekać.

Delta Dunaju. Raj ornitologa

Deltę Dunaju, która została wpisana na listę UNESCO, zamieszkuje ok. 300 gatunków ptaków nie tylko z Europy, ale także z Azji, Afryki i Arktyki. Można tu wypatrzyć m.in. różne pelikany, kaczki, gęsi, czaple, kormorana, łabędzia czy rybołowa. Kiedy zaczyna się czas lęgów, zlatują ich tu miliony. W wielu miejscach delta to głównie trzcinowiska i tylko czasami wyrasta nad nie drzewo. Oblepione dziesiątkami siedzących na nim ptaków z daleka wygląda jak obwieszone wielkimi bombkami.

Delta Dunaju od drugiej strony

Część ukraińska jest raczej nietypowa, bo większość spośród tych, którzy chcą zobaczyć Deltę Dunaju, robi to po stronie rumuńskiej - większej (tu znajduje się 3,5 tys. km kw. spośród prawie 5 tys. km kw. całej powierzchni delty) i lepiej przygotowanej. Tymczasem na Ukrainie, wzdłuż północnego kanału Kilia wyznaczającego granicę między tymi dwoma państwami, też jest bardzo ciekawie, konkretnie - w miejscowości Wilkowo.

To miejscowy fenomen na miarę Wenecji i o bardzo podobnej do niej historii: tak jak na bagnistej, niedostępnej lagunie u wybrzeży Adriatyku znaleźli schronienie uciekający przed najazdami mieszkańcy Rzymu, tak tutaj schronili się prześladowani przez carat starowiercy. Na najdalszych obrzeżach imperium, zapomnianych i bagnistych, nikomu nie chciało się ich ścigać. Starowiercy pociętą kanałami powierzchnię przekopali jeszcze bardziej: w ten sposób wykopali budulec, z którego utworzyli połacie ziemi pod budowę domów.

Wilkowo jest jak szachownica gęsto pocięta wąskimi, sztucznymi kanałami. Tworzą one miejscowe ulice tyle, że zamiast malowniczymi gondolami, ruch po nich odbywa się drewnianymi łodziami. WWilkowie jest ich o wiele więcej niż samochodów, bo te mogą dojechać jedynie w niektóre miejsca. Wzdłuż kanałów, w miejscu chodników, zostały zbudowane drewniane kładki. Są jak mostki, dzięki czemu można przejść ponad grząską ziemią nawet w czasie wysokiej wody.

Ponieważ za czasów ZSRR ta część imperium była zamknięta i trudnodostępna jako teren przygraniczny, przetrwała stosunkowo "dzika", a na wielu wyspach - mimo braku jakichkolwiek wygód czy elektryczności - żyją ludzie. Nie pływają tu promy, a w głąb można się dostać jedynie łodzią z którymś z miejscowych (wielu zajmuje się już wożeniem turystów). Jest spokojnie i niemal sielsko i oprócz wrzasków ptaków ciszy nie zakłóca właściwie nic.

Delta Dunaju. Po stronie rumuńskiej

Na rumuńskim brzegu Kilii leży wieś Chilia Vecie powstała w miejscu dawnej twierdzy, którą przejęli kupcy genueńscy, nim przypadła hospodarstwu mołdawskiemu. Taką samą wybudowali u ujścia kanału do morza: dziś w jej miejscu znajduje się wieś Periprava, ale morza stąd się nawet nie zobaczy, bo przez wieki jego brzeg przesunął się o dobrych kilkanaście kilometrów.

Najpopularniejszym punktem wypadowym na wycieczki w deltę jest rumuńska miejscowość Tulczapołożona tam, gdzie Dunaj rozwidla się na trzy ramiona. To portowe miasteczko jest atrakcją samą w sobie i można w nim spędzić trochę czasu. Założone ponad 2500 lat temu przez kupców greckich po wiekach istnienia przeszło - jak inne twierdze w okolicy - pod panowanie wyjątkowo zaradnych kupców genueńskich. Jako że miejsce było strategiczne, kolejne lata przynosiły kolejnych panujących i wyjątkową mozaikę etniczną mieszkańców. Dziś o tamtych barwnych i zamożnych czasach przypominają ruiny twierdzy.

Tulczy warto też obejrzeć cerkwie i muzea: jest ich tu kilka i prezentują m.in. tradycyjne miejscowe stroje, ikony (także malowane na szkle) czy atrakcje przyrodnicze rejonu. Te ostatnie są świetnym początkiem do odwiedzenia samej delty. Miejsce, w którym jedną trzecią powierzchni stanowi woda, najlepiej oczywiście poznać z pokładu łodzi.

Południowa odnoga Dunaju, o nazwie św. Jerzy, słynie z meandrów i wysepek, a u ujścia do morza są piaszczyste plaże i latarnie morskie. Turyści jednak najczęściej zapuszczają się na odnogę środkową, czyli Sulinę, bo najzwyczajniej w świecie jest tu się wybrać najłatwiej - kursują nią regularne promy i wodoloty. Można schodzić na ląd w kolejnych wsiach, spacerować po lasach wypatrując ptaków albo odpocząć chwilę na plaży. 

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna